środa, 8 lipca 2015

9# "10 Things I Hate About You" - moje spostrzeżenia

Cześć! Jak Wam mija ten wolny czas?
Powiem Wam, że u mnie nie jest najgorzej. Zazwyczaj słysząc słowo "wakacje" nastawiamy się na dwa długie miesiące wolności i świetnej zabawy. Też tak kiedyś reagowałam, ale już przed którymiś z kolei wakacjami, byłam dosyć pesymistycznie nastawiona. Nie znoszę się nudzić. Często narzekam, gdy mam dużo zajęć rozplanowanych na cały dzień, ale tak na prawdę, gdy wiem że nie mam nic do roboty - marudzę jeszcze bardziej. Wtedy w ogóle nie widzę sensu wstawania rano z łóżka, ubierania się, czesania, malowania... W te wakacje jest jakoś inaczej. Nie daję się nudzie i mam zamiar zacząć być jeszcze bardziej aktywna! Wczoraj na przykład jedną część dnia spędziłam na oglądaniu filmu, o którym chciałabym zaraz Wam coś pokrótce opowiedzieć, ale za to wieczorem, gdy już się ochłodziło, zamiast robić zwyczajny trening w domu, wyszłam na rower. Zabawne, jeśli chodzi o jazdę na rowerze, to ją uwielbiam, ale jakoś zawsze ciężko mi się zebrać do wyjścia z domu i wyciągnięcia roweru ;) Choć z jednej strony to może nawet dobrze. Rower jest świetnym cardio, na które ja zbyt często nie mogę sobie pozwalać. Za to odnalazłam się i zakochałam w treningu siłowym. Kiedyś nie mogłam się do niego przekonać, a teraz kocham go po równo z treningiem cardio i interwałami! Przykro mi trochę, że nie mogę ich wykonywać tak często, jakbym sobie tego życzyła. Przez to też moja kondycja kuleje, a kiedyś była bardzo dobra. Byłam nawet dumna, że udało mi się na nią zapracować. Teraz nie jest z nią już tak źle jak było kiedyś, ale o wiele się pogorszyła. Zauważyłam to, gdyż jeżdżąc na rowerze zawsze wybieram tę samą trasę i mam do pokonania dwie górki. Pod jedną z nich nie udało mi się jeszcze ani razu wyjechać, ale za to ciężko bo ciężko, udaje mi się wjechać pod drugą z nich, dlatego że jest mniejsza :) Ale ja Wam to mówię! Przyjdzie jeszcze kiedyś taki dzień, gdy pochwalę Wam się tutaj, że udało wjechać mi się pod obydwie! :)

Jazdy na rowerze, jak to mówią nie da się zapomnieć, za to uważam że mogłaby się troszkę znudzić, dlatego muszę włączyć do tego dużo dużo spacerów! Może nawet dziś, jeśli nie zacznie znów padać, wybiorę się spacer :)
Wczoraj udało zrobić mi się parę zdjęć, gdy uzbieram ich więcej, zrobię notkę z moimi fotografiami, więc mam kolejny powód do spędzania aktywnie wolnego czasu :)



A teraz, chciałabym przejść już do filmu.
Na wczorajszy dzień, oprócz treningu nie miałam zaplanowanego nic. Zabłądziłam gdzieś na Youtubie i w propozycjach do obejrzenia wyświetlił mi się film. Jego nazwa wskazywała na typowo młodzieżowy film, typu komedia. Nie wiele się pomyliłam, gdyż właśnie takim filmem się okazał. Z tego co zdążyłam się zorientować "Zakochana złośnica" - bo tak właśnie brzmi polski tytuł filmu, jest oparta na motywach komedii Poskromienie złośnicy William Szekspira. Dowiedziałam się też, że na podstawie filmu został nakręcony serial o tym samym tytule. Przez chwilę nawet w mojej głowie pojawiła się myśl, czy nie zacząć oglądać tego serialu zamiast obejrzeć filmu, jednak serial był kręcony w latach 2009-2010, natomiast film jest z roku 1999, a ja uwielbiam filmy kręcone przed rokiem dwutysięcznym. Można w takich zobaczyć różnice pomiędzy dzisiejszymi nastolatkami a tamtymi. Różnice widać nawet w sposobie ich ubierania, ale nie tylko. Kocham patrzeć w takich filmach jak wyglądały szkoły, domy samochody...
Zdecydowałam się na poświęcenie około godziny czterdzieści dla tego filmu, bo myślałam że będzie to komedia taka jakie oglądałam do tej pory, ale na prawdę się myliłam! Komedie praktycznie w ogóle mnie nie bawią, teksty które powinny rozśmieszyć widza, jak dla mnie bywają żałosne. Tutaj natomiast parę razy uśmiechnęłam się słysząc chociażby sarkastyczne wypowiedzi ojca nastolatek, o których opowiada cały film. Słysząc słowo 'złośnica', a z tego co udało wywnioskować mi się czytając w internecie opisy tego filmu, przed rozpoczęciem jego oglądania, była nią jedna z sióstr, wyobraziłam sobie dziewczynę popularną. Wiecie, taką królową szkoły, najlepiej ubraną z dwoma przyjaciółkami u boku, przystojnym chłopakiem, najlepiej piłkarzem, oczywiście świetnym samochodem i takiej, której się wszyscy boją. Myślałam, że będzie to jakiś czarny charakter w tym filmie, podczas gdy dziewczyna jest zupełnie inna. Ogółem mówiąc, w komedii jest wiele świetnych postaci, w każdej można wymienić choć jedną pozytywną cechę, jednak moje serce podbił Patrick, w którego wcielił się Heath Ledger. To zdecydowanie moja ulubiona postać.


Dodam Wam jeszcze tylko, że myślałam iż szybko zapomnę o tym filmie, jednak stał on się jednym z tych, które ciepło wspominam ;)
Myślę tylko, że polski tytuł nie pasuje do tego filmu. Jest mylący i bardzo różni się od angielskiego, który idealnie nawiązuje do jednej ze scen w filmie. Właściwie jedynej, którą można nazwać wzruszającą. Ta scena zdecydowanie zapadła w moją pamięć.
Według mnie film jest bardzo dobry! Zdecydowanie polecam Wam go obejrzeć, w nudne upalne popołudnie.


Zostawiam Wam tutaj jeszcze LINK, do miejsca gdzie możecie zobaczyć film :)
Na prawdę mega mega gorąco polecam! Od wczoraj ten film jest zdecydowanie moim ulubionym i koniecznie muszę za jakiś czas do niego wrócić. Żegnam się z Wami serdecznie. Piszcie mi jak Wam lecą wakacje, czy mieliście styczność z tym filmem, jaki film jest Waszym ulubionym i czy spędzacie w większej części aktywnie wakacje, czy na oglądaniu filmów/seriali ;)
Byłabym bardzo wdzięczna, gdybyście mogli polecić mi jakieś filmy, w razie kolejnego nudnego popołudnia. Nie ważne czy znane czy nie. Gatunek też obojętny! Trzymajcie się! :)

niedziela, 5 lipca 2015

8# Gotowi na lato?

Wakacje zaczęły się parę dobrych dni temu. W ciągu tego czasu odpoczywałam i spędzałam czas sama ze sobą. Bywały momenty, w których czułam się świetnie, byłam szczęśliwa, zdarzały się też chwile, w których czułam że w ogóle nie mam prawa stąpać po tej ziemi, tym samym jej szpecąc. Pewnie takie stany euforyczne i ich przeciwieństwa wynikają z mojej choroby, ale to nie ważne. Dodam tylko, że myślałam iż na prawdę jest już dobrze, ale noc z wczoraj na dziś pokazała mi jak bardzo się myliłam, nie zdradzając Wam zbyt wiele, powiem tylko że dręczyły mnie głupie sny i myśli, które w głowie zdrowego człowieka raczej o godzinie około piątej rano same z siebie by się nie pojawiły.


Niektórzy, przez całą zimę z utęsknieniem przygotowują się do lata. Trenują, próbują zdrowo się odżywiać, zmieniają swój styl życia na zdrowszy. Są też ludzie, którzy przypominają sobie o tym, że idzie lato i chcieliby wyglądać dobrze w bikini, zaledwie miesiąc przed jego rozpoczęciem. Tak. Pisząc przygotowują się do lata, miałam na myśli - próbują zmienić swoją sylwetkę. Ale jest jeszcze jeden typ ludzi. To ludzie, którzy mówią sobie, że od wakacji zaczynają nowe życie. Mówią, że chcą dobrze wypocząć, żeby nabrać sił do całego roku pracy, nauki...Mówią sobie, że te wakacje będą inne od zeszłorocznych. Poświęcą je na polepszenie kontaktów z przyjaciółmi, na swoje pasje, na udoskonalenie swojego życia. Tak o to robią wszystko, by owe lato było jak najlepsze. Ja jestem zupełnie innym typem człowieka. Mamy piąty lipca, zakończenie roku odbyło się dwudziestego szóstego czerwca, a ja właśnie teraz, tak sobie ni stąd, ni stamtąd , siedząc z laptopem na kolanach mówię, że od teraz będzie już tylko lepiej. Doskonałą okazję miałam do zmian w swoim życiu równo rok temu, kiedy to ukończyłam jedną szkołę i przyszło rozstać mi się z moim mieszkaniem. Początek gimnazjum, przeprowadzka - świetna sprawa, nie? Wtedy tak o tym nie myślałam. Od tamtego czasu zmieniło się we mnie wiele, samo z siebie. Ale parę niedoskonałości i złych cech, które chciałabym w swoim charakterze zniwelować pozostało, a nawet przyplątało się kilka nowych. Co pozostało mi zrobić? Ten dzień zdecydowanie jest dniem, w którym dobry humor przez poprzednią noc mi nie towarzyszy, myślałam żeby go już do końca zmarnować, ale za to jutro, z racji nowego tygodnia zacząć od nowa. Poniedziałek - też w końcu dobra okazja do nowych początków. Przynajmniej tak by powiedziało większość ludzi. Ja prędzej zgodziłabym się z tymi, którzy powiedzieliby mi, że nie ma dobrego momentu do zmian. Tak więc, z chwilą gdy nacisnę przycisk "opublikuj" i mój post wypłynie stąd w czeluści internetu, zacznę sobie wszystko od nowa. Po raz kolejny, ale ostatni.


niedziela, 21 czerwca 2015

7# Braki nie zawsze muszą być złe!

Przychodzą do mnie czasem takie momenty kiedy na przykład zobaczę coś lub kogoś, kto na początku mega mocno mnie inspiruje i to jest ok!:)
Fajnie jest dzięki czemuś nabrać determinacji i siły do działania. Często jednak po pewnym czasie, ten mały impuls dzięki któremu zaczynamy działać, zaprząta nam głowy na tyle, że zaczynamy się do kogoś porównywać.
I tak na przykład, widząc że ktoś znajomy wygląda świetnie w nowym ubraniu, ma przecudną fryzurę, lub jakaś dziewczyna idealnie pomalowała swoje paznokcie na idealny kolor, myślę sobie

"Kurcze! Ma wspaniałą bluzkę! Ślicznie wygląda w spiętych włosach, a jej paznokcie wyglądają bardzo oryginalnie!". 

Zaraz potem pojawia się myśl 

"Kupię taką samą bluzeczkę, może zrobię sobie warkocza i spróbuję poszukać lakieru o podobnym kolorze! Na pewno będę wyglądać bosko jak ona." 

Ale zaraz. Pomyślmy. To ubranie jest w kolorze, który do mnie nie pasuje. Przecież ja świetnie czuję się w odcieniach szarości i bieli, a nie w pudrowym różu. Włosów nie spinam od dawien dawna, czemu? Przecież zawsze czułam się gorzej w kokach, warkoczach, kucykach etc. A paznokcie? Zawsze są w kolorze czarnym, nie bez powodu. Po co więc tak na siłę upodabniać się do kogoś? Czasem do jednej osoby, czasem do całego otoczenia. Czy nie lepiej kupić sobie nowe ubranie, ale takie które spodoba nam się w sklepie, a nie gdzieś na ulicy, szkolnym korytarzu, bo jakaś śliczna dziewczyna ma je na sobie. Co z tego, że ona wygląda w tym pięknie? Wygląda tak, bo tak się czuje. Przecież to nawet nie mój styl...Zrób coś dla siebie. Coś dzięki czemu TY się poczujesz pięknie.
W pewnym momencie, dochodzi nawet do chwili, w której osoba, która nas inspirowała, nagle staje się naszym wrogiem a nie sprzymierzeńcem, bo przecież zawsze jest w czymś lepsza i nie możemy jej dorównać, a przecież tak nie było ;)


Myślę, że wszyscy musimy się nauczyć odróżniać zazdrość od tej chorej, obsesyjnej, od tej motywującej, 

i przestać zawsze stawiać swoją osobę, obok innej, i porównując widząc tylko swoje wady i zalety drugiego człowieka.


Wyżej, napisałam Ci receptę na szczęście, a teraz słowem wyjaśnienia - nie miałam zamiaru rozpisywać się tu (bo nie ukrywając - nie potrafię pisać długich wywodów) i nie chciałam pisać haseł w stylu  
- Bądź najlepszą wersją siebie! - Nie bądź czyjąś kopią! - Podążaj własnymi ścieżkami! - Znajdź swój własny styl! 
Swoją drogą, uważam, że brzmi to tandetnie, tanio, sztucznie i jest oklepane... Chciałam tylko tak przypomnieć, że nie musimy mieć wszystkiego co mają inni. Najłatwiej było mi to Wam wytłumaczyć na podstawie ubrań. ale chodzi tutaj o to, że nie każdy musi mieć te same cechy charakteru, talenty, rzeczy, gadżety, zdolności... Braki są jak najbardziej okay! A najlepszy jest brak porównań! Porównania prowadzą do kompleksów, a ich brak dodaje +100 do zajebistości! Pamiętaj ;)

piątek, 10 kwietnia 2015

6# Jak wygładzić paznokcie domowym sposobem? Czyli inne zastosowanie pasty i szczoteczki

Witam! Czy ktoś jeszcze postanowił zrobić sobie dzisiaj przerwę od szkoły? 
Wpadłam dzisiaj tutaj z zamiarem pokazania Wam, jak w szybki i bardzo łatwy sposób można wygładzić? Tak, to chyba dobre określenie..."wygładzić" swoje paznokcie. Enjoy!☺


Do wykonania takiego zabiegu wygładzającego będą nam potrzebne rzeczy, które na pewno macie w domu i jestem przekonana, że używacie ich na co dzień. Są to pasta do zębów oraz szczoteczka do czyszczenia paznokci. Najlepsza będzie taka mała, jaką możecie zobaczyć na zdjęciu obok. Jeżeli nie macie takiej, można użyć większej, lub po prostu szczoteczki do zębów. Nie muszę tu chyba pisać, że jeśli jej użyjecie, nie będzie się już nadawać do szczotkowania zębów? ;)



Na zdjęciu wyżej możecie zobaczyć jak moje paznokcie wyglądały "przed". Jak widzicie na paznokciach widać, przepraszam ale nie mam pojęcia jak to określić, paski(?), które bardzo nieestetycznie wyglądają. Zwłaszcza pod jasnym lakierem. Z tego właśnie powodu, ja wykonuję sobie takie czyszczenie paznokci zawsze gdy mam zamiar później zamalować pazurki bezbarwnym lakierem, a maluję je na taki kolor bardzo często. Co tu ukrywać? Same widzicie na zdjęciu jak bardzo zniszczone, połamane i niekształtne są moje paznokcie.

Przejdźmy do sposobu wykonania. Na szczoteczkę nakładamy pastę, czyścimy paznokcie jak zawsze. Nie trzeba robić to przez jakiś określony czas. Wystarczy nawet minutka wcierania pasty na jedną rękę. Najważniejsze jest, by delikatnie pocierać pastą o nasze pazurki, starając się je wypolerować. Powtarzamy wszystko na drugiej ręce, a później spłukujemy po prostu pastę wodą.


Efekt? Po polerowaniu i pomalowaniu paznokci lakierem, prezentowały się one tak:


Miłego dnia wszystkim! :)

wtorek, 7 kwietnia 2015

5# Wyprawa do biblioteki

Cześć! Pogoda za oknem jest już o niebo lepsza, stąd też poprawił się mój humor. Wreszcie mogłam znów ubrać wiosenną kurtkę i wyjść z domu bez strachu, że palce odpadną mi z zimna. Wyszło słoneczko, a więc moja wyprawa do biblioteki była o wiele przyjemniejsza, niż gdyby było tak jak w święta. Szybko zleciało, co? Jak pewnie zauważyliście, napis z życzeniami znikł z "honorowego miejsca" na moim blogu, a już jutro wracamy do szkoły. Czyli wszystko wraca do normy.

Wyobraźcie sobie mój uśmiech na twarzy gdy maszerowałam ulicami miasta, w ciepłym słońcu z książką w ręce. Mój entuzjazm byłby o wiele większy, gdyby książka którą niosłam była jakimś romansidłem na nudne wieczory, lub coś w tym stylu, a nie lekturą, którą muszę przeczytać, żeby napisać wypracowanie, a później o niej zapomnieć...ale nie chcę się zniechęcać. Po zapoznaniu się ze streszczeniem, oświadczam że książka może być w miarę ciekawa, myślałam też, że jest o wiele grubsza, ale nie jest najgorzej, nie będę się kierować stereotypami, których tak zawsze staram się unikać, ocenię jak przeczytam.




Mina mi zrzedła kiedy zmieniłam kierunek, a wiatr który do tej pory mi nie przeszkadzał zaczął roztrzepywać moją fryzurę i sklejać pasma włosów błyszczykiem z ust. Później było już tylko gorzej, gdy siatka z zakupami roztargała się i musiałam donieść do domu w rękach kilka litrów wody, chleb i dodatkowo papier kancelaryjny, tak żeby się nie pogniótł, najgorzej było z wejściem do domu. Miałam wrażenie, że ludzie patrzyli się na mnie jak na kretynkę, gdy desperacko próbowałam jedną ręką znaleźć klucze w kieszeni kurtki, a potem trzymając w zębach kartki papieru, otworzyć drzwi. 
Jednak to wszystko nie zdołało zepsuć mi humoru. Lubię takie dni, w których mam coś do zrobienia. Zabawne. Jestem zdecydowanym typem domatorki, a jednak nie zawsze całodobowe zaleganie na kanapie przed telewizorem mnie satysfakcjonuje. :) No, chyba że w rękach mam szklankę gorącej herbaty, która jest moim uzależnieniem. Wtedy jest jak w raju. :))


Chciałam jeszcze Was przeprosić, jeżeli w ciągu ostatnich dni mieliście problemy z wejściem na mojego bloga. Eksperymentowałam trochę z wyglądem, a koniec końców nie zmieniło się nic...
Jedyne co, to zmieniłam nagłówek, ale pracuję nad nowym, gdyż z tego nie jestem w stu procentach zadowolona. To tyle z nowości u mnie. Jak widzicie, ja już powoli szykuję się do powrotu do szkoły. Piszcie co u Was słychać. Jak Wam minęły święta?
Do następnej notki! :)

niedziela, 5 kwietnia 2015

4# "Po burzy zawsze wychodzi słońce"

Zgadzam się z tym cytatem w stu procentach! Życie udowodniło mi, że po gorszych dniach, po prostu zawsze w końcu przydarzają się nam te lepsze. Nie wolno nigdy się poddawać, lub wręcz przeciwnie - uparcie szukać szczęścia. Samo się pojawi, w najmniej oczekiwanym momencie. Wystarczy w to wierzyć, nie załamywać się gorszymi chwilami i pamiętać, że jeszcze nie wszystkie piękne dni w naszym życiu się wydarzyły. Warto być optymistą, otaczać się rzeczami i ludźmi, którzy są naszą siłą. Każdemu tę siłę daje coś innego. Ja swoją odnalazłam. Staram się być optymistką, wierzę w karmę. Albo raczej w Boga i w to, że wszystkie dobre uczynki do nas wracają. Tak samo jak te złe. Od drugiego człowieka możesz dostać tyle szacunku ile sam mu go dasz, od Boga dostaniesz taką ilość dobroci, jaką obdarujesz innych. Jestem osobą wierzącą - nie zamierzam tego ukrywać, ani przekonywać innych do swojej religii. W tej notce chciałabym podzielić się z Wami jeszcze jednym cytatem, mianowicie

"Szczęście jest jak motyl - kiedy usiłujesz je złapać, zawsze wymyka Ci się z rąk, ale jeśli spokojnie skupisz się na czymś innym, samo przyleci i cichutko usiądzie na Twoim ramieniu." 

***

 Są tu jeszczę jacyś optymiści? Jak jest z Wami? Szklanka w połowie pełna, czy w połowie pusta? Trzymajcie się ciepło ;)

sobota, 4 kwietnia 2015

3# Dzień święcenia koszyczka

A więc to już ten dzień. Dzień, w którym zabieramy koszyczki i idziemy poświęcić, znajdujące się w nim pokarmy. Dzień, który z Wielkanocą kojarzył mi się najbardziej. Na dworze dalej szaro i zimno, ale przynajmniej u mnie przestało już wiać. Siedzę teraz w kuchni, z laptopem i szklanką wody, pisząc tego posta i co chwila zerkając na zegarek. Piszę tę notkę w pośpiechu, gdyż za nie długo muszę zabrać mój koszyczek i pójść z nim do święcenia. Później wrócę i co? I właściwie kończą się moje święta. Ostatnim ich punktem będzie zjedzenie jutro rano śniadania. Nic specjalnego. Śniadania jadam co rano. Gryzę się w wargi bo wiem, że nie do końca zdaję sobie sprawę jak ważne są te święta. Myślę, że większość ludzi o tym zapomniała. Ciężko jest się cieszyć ze świąt widząc, za oknem taką pogodę, spędzając je samotnie w domu. Właściwie chciałabym chyba już wrócić do szkoły. W domu się nudzę. Wynikiem tej nudy było chyba założenie bloga. Bardzo dobrym wynikiem! ;)




Pozostało mi już tylko mieć nadzieję, że przynajmniej w Lany Poniedziałek będzie ciepło i jeszcze raz życzyć Wam wesołych świąt! <3 ;)

P.S.: Mógłby ktoś może przysłać mi pocztą troszkę wiosny? Kilka kwiatów, zielonej trawki i parę promyków słońca w zupełności wystarczy :)

piątek, 3 kwietnia 2015

2# Co Meg sądzi o Świętach Wielkiej Nocy?

Zazwyczaj, w okresie świątecznym na blogach pojawia się mnóstwo notek o świętach, diy, wiosennych postów i tego typu cukierkowych rzeczy... Nie ukrywajmy - ja za świętami nie przepadam, albo raczej odkąd dorosłam mam do nich neutralny stosunek. Dodatkowo w tym roku pogoda wcale nie wskazuje na to, że mamy wiosnę i wiosenne święta. Za oknem panuje zima, albo co najmniej jesień. Chociaż może mieszanka tych dwóch pór? Jak nie leje deszcz to sypie śnieg...tak 
  czy siak, pogoda za oknem z wiosną nie ma nic wspólnego. 



Odkąd pamiętam, zawsze gdy chodziłam do kościoła z koszyczkiem było cieplutko. Chyba tylko ten moment jakoś przyjemnie kojarzy mi się z Wielkanocą. Lubię też pakować z mamą święconkę. Po za tym chyba nic w tych świętach mnie nie cieszy. Ale kto wie? Może zmieni się to w tym roku! :) Tym bardziej, że na Niedzielę Wielkanocną mam pewne plany. Spędzę ten dzień z rodziną. To tylko jeden dzień, który mogę spędzić z najbliższymi. W pozostałe mama będzie w pracy. Nie robimy też sałatek, nie pieczemy placków...Może to, że spędzę święta sama w domu pozwoli mi uratować się od tej całej sztuczności, która towarzyszy ludziom w Wielkanoc, z resztą w Boże Narodzenie również. Chciałabym, żeby ludzie nie potrzebowali jakiejś specjalnej okazji, żeby spotykać się z rodziną,
 cieszyć z najmniejszych małych spraw, tych codziennych. Dostrzegali jakie życie jest piękne...

♥♥♥
 A wy jaki macie stosunek do tych świąt? Lubicie je? Wolicie Boże Narodzenie?

czwartek, 2 kwietnia 2015

1# Pierwsze koty za płoty

Nie jestem najlepsza w pisaniu pierwszych postów. Nie lubię tego, są sztywne. Pojawiają się tylko dlatego, że dziwnie jest napisać notkę tematyczną, bez wyjaśnienia przed tym kilku spraw. Ale co tu wyjaśniać? Niektórzy mogą kojarzyć mnie ze starego bloga, mam nadzieję, że zajrzało tu kilku moich starych czytelników, ale nie chcę być kojarzona z tamtym blogiem. Ostatnia notka na nim pojawiła się dawno, dawno temu. Nie pamiętam już kiedy. Zmieniłam się przez ten czas bardzo, bloga też chcę prowadzić inaczej, jedyne co będzie takie samo to chyba tylko to, że będzie tu wszytko, z resztą jak na większości blogów. Liczę, że ten nie znudzi mi się tak jak poprzedni...czas najwyższy popracować nad wyglądem. Mam nadzieję, że jeszcze pamiętam jak to się robi. :)