środa, 8 lipca 2015

9# "10 Things I Hate About You" - moje spostrzeżenia

Cześć! Jak Wam mija ten wolny czas?
Powiem Wam, że u mnie nie jest najgorzej. Zazwyczaj słysząc słowo "wakacje" nastawiamy się na dwa długie miesiące wolności i świetnej zabawy. Też tak kiedyś reagowałam, ale już przed którymiś z kolei wakacjami, byłam dosyć pesymistycznie nastawiona. Nie znoszę się nudzić. Często narzekam, gdy mam dużo zajęć rozplanowanych na cały dzień, ale tak na prawdę, gdy wiem że nie mam nic do roboty - marudzę jeszcze bardziej. Wtedy w ogóle nie widzę sensu wstawania rano z łóżka, ubierania się, czesania, malowania... W te wakacje jest jakoś inaczej. Nie daję się nudzie i mam zamiar zacząć być jeszcze bardziej aktywna! Wczoraj na przykład jedną część dnia spędziłam na oglądaniu filmu, o którym chciałabym zaraz Wam coś pokrótce opowiedzieć, ale za to wieczorem, gdy już się ochłodziło, zamiast robić zwyczajny trening w domu, wyszłam na rower. Zabawne, jeśli chodzi o jazdę na rowerze, to ją uwielbiam, ale jakoś zawsze ciężko mi się zebrać do wyjścia z domu i wyciągnięcia roweru ;) Choć z jednej strony to może nawet dobrze. Rower jest świetnym cardio, na które ja zbyt często nie mogę sobie pozwalać. Za to odnalazłam się i zakochałam w treningu siłowym. Kiedyś nie mogłam się do niego przekonać, a teraz kocham go po równo z treningiem cardio i interwałami! Przykro mi trochę, że nie mogę ich wykonywać tak często, jakbym sobie tego życzyła. Przez to też moja kondycja kuleje, a kiedyś była bardzo dobra. Byłam nawet dumna, że udało mi się na nią zapracować. Teraz nie jest z nią już tak źle jak było kiedyś, ale o wiele się pogorszyła. Zauważyłam to, gdyż jeżdżąc na rowerze zawsze wybieram tę samą trasę i mam do pokonania dwie górki. Pod jedną z nich nie udało mi się jeszcze ani razu wyjechać, ale za to ciężko bo ciężko, udaje mi się wjechać pod drugą z nich, dlatego że jest mniejsza :) Ale ja Wam to mówię! Przyjdzie jeszcze kiedyś taki dzień, gdy pochwalę Wam się tutaj, że udało wjechać mi się pod obydwie! :)

Jazdy na rowerze, jak to mówią nie da się zapomnieć, za to uważam że mogłaby się troszkę znudzić, dlatego muszę włączyć do tego dużo dużo spacerów! Może nawet dziś, jeśli nie zacznie znów padać, wybiorę się spacer :)
Wczoraj udało zrobić mi się parę zdjęć, gdy uzbieram ich więcej, zrobię notkę z moimi fotografiami, więc mam kolejny powód do spędzania aktywnie wolnego czasu :)



A teraz, chciałabym przejść już do filmu.
Na wczorajszy dzień, oprócz treningu nie miałam zaplanowanego nic. Zabłądziłam gdzieś na Youtubie i w propozycjach do obejrzenia wyświetlił mi się film. Jego nazwa wskazywała na typowo młodzieżowy film, typu komedia. Nie wiele się pomyliłam, gdyż właśnie takim filmem się okazał. Z tego co zdążyłam się zorientować "Zakochana złośnica" - bo tak właśnie brzmi polski tytuł filmu, jest oparta na motywach komedii Poskromienie złośnicy William Szekspira. Dowiedziałam się też, że na podstawie filmu został nakręcony serial o tym samym tytule. Przez chwilę nawet w mojej głowie pojawiła się myśl, czy nie zacząć oglądać tego serialu zamiast obejrzeć filmu, jednak serial był kręcony w latach 2009-2010, natomiast film jest z roku 1999, a ja uwielbiam filmy kręcone przed rokiem dwutysięcznym. Można w takich zobaczyć różnice pomiędzy dzisiejszymi nastolatkami a tamtymi. Różnice widać nawet w sposobie ich ubierania, ale nie tylko. Kocham patrzeć w takich filmach jak wyglądały szkoły, domy samochody...
Zdecydowałam się na poświęcenie około godziny czterdzieści dla tego filmu, bo myślałam że będzie to komedia taka jakie oglądałam do tej pory, ale na prawdę się myliłam! Komedie praktycznie w ogóle mnie nie bawią, teksty które powinny rozśmieszyć widza, jak dla mnie bywają żałosne. Tutaj natomiast parę razy uśmiechnęłam się słysząc chociażby sarkastyczne wypowiedzi ojca nastolatek, o których opowiada cały film. Słysząc słowo 'złośnica', a z tego co udało wywnioskować mi się czytając w internecie opisy tego filmu, przed rozpoczęciem jego oglądania, była nią jedna z sióstr, wyobraziłam sobie dziewczynę popularną. Wiecie, taką królową szkoły, najlepiej ubraną z dwoma przyjaciółkami u boku, przystojnym chłopakiem, najlepiej piłkarzem, oczywiście świetnym samochodem i takiej, której się wszyscy boją. Myślałam, że będzie to jakiś czarny charakter w tym filmie, podczas gdy dziewczyna jest zupełnie inna. Ogółem mówiąc, w komedii jest wiele świetnych postaci, w każdej można wymienić choć jedną pozytywną cechę, jednak moje serce podbił Patrick, w którego wcielił się Heath Ledger. To zdecydowanie moja ulubiona postać.


Dodam Wam jeszcze tylko, że myślałam iż szybko zapomnę o tym filmie, jednak stał on się jednym z tych, które ciepło wspominam ;)
Myślę tylko, że polski tytuł nie pasuje do tego filmu. Jest mylący i bardzo różni się od angielskiego, który idealnie nawiązuje do jednej ze scen w filmie. Właściwie jedynej, którą można nazwać wzruszającą. Ta scena zdecydowanie zapadła w moją pamięć.
Według mnie film jest bardzo dobry! Zdecydowanie polecam Wam go obejrzeć, w nudne upalne popołudnie.


Zostawiam Wam tutaj jeszcze LINK, do miejsca gdzie możecie zobaczyć film :)
Na prawdę mega mega gorąco polecam! Od wczoraj ten film jest zdecydowanie moim ulubionym i koniecznie muszę za jakiś czas do niego wrócić. Żegnam się z Wami serdecznie. Piszcie mi jak Wam lecą wakacje, czy mieliście styczność z tym filmem, jaki film jest Waszym ulubionym i czy spędzacie w większej części aktywnie wakacje, czy na oglądaniu filmów/seriali ;)
Byłabym bardzo wdzięczna, gdybyście mogli polecić mi jakieś filmy, w razie kolejnego nudnego popołudnia. Nie ważne czy znane czy nie. Gatunek też obojętny! Trzymajcie się! :)

niedziela, 5 lipca 2015

8# Gotowi na lato?

Wakacje zaczęły się parę dobrych dni temu. W ciągu tego czasu odpoczywałam i spędzałam czas sama ze sobą. Bywały momenty, w których czułam się świetnie, byłam szczęśliwa, zdarzały się też chwile, w których czułam że w ogóle nie mam prawa stąpać po tej ziemi, tym samym jej szpecąc. Pewnie takie stany euforyczne i ich przeciwieństwa wynikają z mojej choroby, ale to nie ważne. Dodam tylko, że myślałam iż na prawdę jest już dobrze, ale noc z wczoraj na dziś pokazała mi jak bardzo się myliłam, nie zdradzając Wam zbyt wiele, powiem tylko że dręczyły mnie głupie sny i myśli, które w głowie zdrowego człowieka raczej o godzinie około piątej rano same z siebie by się nie pojawiły.


Niektórzy, przez całą zimę z utęsknieniem przygotowują się do lata. Trenują, próbują zdrowo się odżywiać, zmieniają swój styl życia na zdrowszy. Są też ludzie, którzy przypominają sobie o tym, że idzie lato i chcieliby wyglądać dobrze w bikini, zaledwie miesiąc przed jego rozpoczęciem. Tak. Pisząc przygotowują się do lata, miałam na myśli - próbują zmienić swoją sylwetkę. Ale jest jeszcze jeden typ ludzi. To ludzie, którzy mówią sobie, że od wakacji zaczynają nowe życie. Mówią, że chcą dobrze wypocząć, żeby nabrać sił do całego roku pracy, nauki...Mówią sobie, że te wakacje będą inne od zeszłorocznych. Poświęcą je na polepszenie kontaktów z przyjaciółmi, na swoje pasje, na udoskonalenie swojego życia. Tak o to robią wszystko, by owe lato było jak najlepsze. Ja jestem zupełnie innym typem człowieka. Mamy piąty lipca, zakończenie roku odbyło się dwudziestego szóstego czerwca, a ja właśnie teraz, tak sobie ni stąd, ni stamtąd , siedząc z laptopem na kolanach mówię, że od teraz będzie już tylko lepiej. Doskonałą okazję miałam do zmian w swoim życiu równo rok temu, kiedy to ukończyłam jedną szkołę i przyszło rozstać mi się z moim mieszkaniem. Początek gimnazjum, przeprowadzka - świetna sprawa, nie? Wtedy tak o tym nie myślałam. Od tamtego czasu zmieniło się we mnie wiele, samo z siebie. Ale parę niedoskonałości i złych cech, które chciałabym w swoim charakterze zniwelować pozostało, a nawet przyplątało się kilka nowych. Co pozostało mi zrobić? Ten dzień zdecydowanie jest dniem, w którym dobry humor przez poprzednią noc mi nie towarzyszy, myślałam żeby go już do końca zmarnować, ale za to jutro, z racji nowego tygodnia zacząć od nowa. Poniedziałek - też w końcu dobra okazja do nowych początków. Przynajmniej tak by powiedziało większość ludzi. Ja prędzej zgodziłabym się z tymi, którzy powiedzieliby mi, że nie ma dobrego momentu do zmian. Tak więc, z chwilą gdy nacisnę przycisk "opublikuj" i mój post wypłynie stąd w czeluści internetu, zacznę sobie wszystko od nowa. Po raz kolejny, ale ostatni.